Tym
razem w roli głównej drugie łóżeczko mojej córki – również przerabiane przez
nas. Z łóżeczkiem wiąże się długa historia. Jest to łóżeczko wcześniej używane,
pochodzi z kolekcji Magnolia mebli VOX. Meble te są kremowe z wykończeniem z
jasnego drewna.
Szybko postanowiliśmy przemalować drewniane elementy na
czekoladowy brąz używając bejcy. Bez większych trudności szlifierką oscylacyjną
i papierami ściernymi starłam lakier z drewnianych elementów, by następnie
pomalować je bejcą i zabezpieczyć lakierem. Lakier oczywiście specjalnie
przeznaczony do zabawek i mebli dziecięcych – szukałam go długo w wielu
sklepach i nie był wcale tani!!
Pomalowaliśmy elementy łóżeczka bejcą ZAR, potem lakierem,
odczekaliśmy tydzień by wywietrzały w garażu, ale okropny zapach lakieru nie
zniknął. Po kolejnych kilku dniach mój mąż postanowił zrobić test lakieru do
drewna, jaki mogłoby przeprowadzić nasze dziecko- polizał elementy, które
pomalowaliśmy i stwierdził, że mimo prawidłowego wykonania i upływu czasu
pomalowane części łóżeczka śmierdzą i są okropne w smaku. Nie pozostało nam nic
innego jak ponownie zetrzeć lakier, zabejcować raz jeszcze i zabezpieczyć drewno
czymś bardziej ekologicznym niż specjalny lakier do zabawek i mebli dla
dzieci... Tylko czym???
Minęło kilka kolejnych dni, nim zupełnie nieoczekiwanie
wpadłam na pewien pomysł smarując mój ogromny ciążowy brzuch naturalnym olejem
kokosowym. Słyszałam kiedyś, że naturalnym olejem kokosowym można impregnować
drewniane deski kuchenne, aby nie chłonęły wody i ładnie wyglądały. Pomyślałam
wtedy- skoro deski kuchenne można to dlaczego nie łóżeczko, nie ma chyba nic
bardziej ekologicznego do impregnacji drewna. Tak też zrobiliśmy. Zabejcowane
drewniane elementy posmarowaliśmy olejem kokosowym firmy KTC nanosząc go czystą
bawełnianą szmatką i rozcierając.
Po wtarciu i wchłonięciu się oleju nadmiar
usunęłam suchą szmatką, delikatnie polerując. Efekt był bardzo dobry- drewno o
lekkim półmatowym wykończeniu, nieśmierdzące! Zużyliśmy niewielką ilość oleju
kokosowego, którego, na co dzień używam do pielęgnacji skóry i włosów, i czasem
do smażenia.
Pozostało mi tylko wykończyć łóżeczko dodając ochraniacz
uszyty przez moją Mamę i spódniczkę do łóżeczka. Kolorową tkaninę na ochraniacz
kupiłam w sklepie Leroy Merlin, natomiast tkanina w kolorze brudnego różu to
resztki znalezione w domu.
Minęło kilka miesięcy, a zabezpieczone olejem drewno jest wciąż
tak samo ładne i nie niszczy się, mimo częstego przecierania wilgotną
ściereczką.
"Spódniczka" do łóżeczka powstała poprzez doszycie plisowanej tkaniny do płótna o wymiarach materacyka. Tak uszytą spódniczkę wystarczy położyć pod materacem i ładnie rozłożyć plisy, by równo się układały i sięgały podłogi.
Namarszczona "spódniczka" doszyta do płótna.
I które łóżeczko Wam się bardziej podoba?
Pozdrawiam,
Agnieszka